Nastolatek jest aktywistą na rzecz klimatu, członkiem Europejskiego Parlamentu Młodzieży i świetnym uczniem. Nigdy nie sprawiał kłopotów wychowawczych, dlatego on i jego bliscy osłupieli, gdy w bramie stanął kurator sądowy. Okazało się, że policja uznała, iż warto sprawdzić, czy nie jest zdemoralizowany.
W ubiegły czwartek (14.01) Kacper Lubiewski, uczeń LO nr 3 w Opolu, miał jeszcze ferie. Takiego finału zimowego wypoczynku chłopak jednak się nie spodziewał.
– W bramie stanęła pani kurator i powiedziała, że policja skierowała moją sprawę do sądu rodzinnego. Chodziło o grudniową manifestację Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, która odbyła się m.in. w Opolu. Zarzucano mi, że użyłem wtedy megafonu, szkodząc w ten sposób środowisku – wspomina 16-latek, mieszkający w podopolskich Lędzinach. – Pani kurator opowiedziała o procedurach i dodała, że najgorszym wypadku grozi mi poprawczak. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę.
W nie mniejszym szoku byli jego rodzice.
– W pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś nas wkręca i robi sobie żarty. Szybko jednak okazało się, że sprawa jest jak najbardziej poważna – mówi Violetta Lubiewska, mama Kacpra.
Poszło o „Spacer dla przyszłości”, czyli protest organizowany przez Ogólnopolski Strajk Kobiet oraz Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. 9 grudnia 2020 r. protest odbył w szeregu polskich miast, m.in. w Opolu.
Kacper, który od lat walczy na rzecz poprawy klimatu, był jednym z aktywistów.
– W pewnym momencie podszedł do mnie policjant i powiedział, że doszły go słuchy, że jestem niepełnoletni, więc nie mogę przebywać w przestrzeni publicznej bez opieki osoby dorosłej. Stwierdziłem, że jestem z rodzicami, co było prawdą. Ostatecznie ja i mój tata zostaliśmy spisani – relacjonuje 16-latek. – Krótko po tym incydencie miałem wygłosić przemówienie o walce na rzecz klimatu i zapowiadanym polskim wecie dla budżetu Unii Europejskiej, które miałoby fatalne skutki dla realizacji celów klimatycznych. Zdążyłem powiedzieć jedno, może dwa zdania. Trwało to raptem kilka sekund. Wtedy podszedł do mnie policjant i stwierdził, że używanie megafonu narusza przepisy dotyczące ochrony środowiska. Nie dyskutowałem z nim. Oddałem megafon kolegom i kontynuowałem już bez sprzętu nagłaśniającego. Manifestacja była pokojowa i dopóki u mnie w domu nie pojawił się kurator, byłem przekonany, że policja nie miała zastrzeżeń do zachowania mojego czy moich kolegów.
Kacper Lubiewski jest nie tylko aktywnym działaczem na rzecz środowiska, ale i świetnym uczniem. Miał ostatnio średnią ocen 5,66 i wcale nie był to rekord w jego szkolnej historii.
Do tego jest kilkukrotnym stypendystą marszałka województwa, prezydenta Opola, a ostatnio nawet stypendystą Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, który wspiera wybitnie zdolnych uczniów.- Dzięki temu ostatniemu stypendium, brałem udział w tutorialach z filozofii prawa. Interesuję się społeczeństwem i prawem, startuję m.in. w olimpiadzie z WOS-u, dlatego wiem, co się wokół mnie dzieje – mówi 16-latek. – To, co się stało, odbieram jako próbę represji i zastraszenia mnie. Nie wierzę, że wyląduję w poprawczaku i policja pewnie też nie wierzy. Tu chodzi o to, żeby zniechęcić mnie i innych do działania i pokazać, że to się nie opłaca, bo na przykład, zamiast zająć się szkołą, będę myślał o sprawie w sądzie.
Rodzice Kacpra stoją za nim murem. Dla nich sprawa jest podwójnie absurdalna.
– Moje dziecko żyje ekologią, jeździ nie tylko po Polsce, ale i po Europie, angażując się na rzecz środowiska, a tu policja zarzuca mu, że on środowisku szkodził – kręci z niedowierzaniem głową Violetta Lubiewska, mama Kacpra. – To skromny i dobry chłopak, dlatego zarzut demoralizacji jest kuriozalny. Przykro mi, że ktoś nadał tej sprawie bieg, bo uważam, że trzeba dużo złej woli, by tak potraktować nastolatka, który walczy w imię słusznej idei. Policja tego dnia również używała megafonu i to znacznie mocniejszego. Zagłuszał on wszystkich tak, że nie dało się usłyszeć osoby obok. I to nie było niszczenie środowiska?
Źródło: dzięki uprzejmości www.nto.pl
tekst: Mirela Mazurkiewicz