Wracamy do tematu pożaru, który miał miejsce dzisiejszego poranka (20.01.) na ul. Jagiellonów w Opolu. Cała akcja dogaszania przez strażaków została już zakończona, ale wydarzenie to miało jeszcze jednego cichego bohatera.
Pierwszym na miejscu zdarzenia był strażak z Państwowej Straży Pożarnej w Krapkowicach. Młodszy ogniomistrz na etacie ratownika, Adam Niesłony, bo to o nim mowa, wracał z nocnego dyżuru pełnionego na szpitalnym SORze na ul. Katowickiej, na stanowisku ratownika.
Wracając do domu autem w kierunku Krapkowic po godzinie 7:30, dostrzegł podejrzanie wyglądający dym wydobywający się z jednego z budynków.
Zawrócił pojazd i natychmiast wbiegł do mocno zadymionego już budynku. Dym dość szybko zajął całe poddasze, a znajdowały się tam również przynajmniej dwa mieszkania.
Bohaterski strażak wyprowadził wpierw starsza panią, nierozumiejącą, co dokładnie się dzieje i nie do końca współpracującą, zaś po chwili wrócił do drugiego mieszkania, w którym mieszkała rodzina z trójką małych dzieci.
Rodzina była w takim szoku, że zaczęła zbierać i pakować jakieś przedmioty, a na to nie było czasu! Strażak na własnych rękach wyniósł dzieciaki i umieścił je w swoim samochodzie, gdzie były pod opieką jednej z osób obserwujących całe zajście. W tym czasie wezwał wszystkie służby ratunkowe, które po krótkiej chwili zjawiły się na miejscu.
Jak relacjonuje nasz bohater, od tragedii dzieliły domowników może minuty. Strach pomyśleć, co by było gdyby nie podjął się ratowania tych ludzi od pewnej śmierci.
Pożar domu w Opolu na ulicy Jagiellonów. Ruszyła zbiórka na odbudowę